Zapewne jest Wam wiadomo, że Jennifer Lopez ubezpieczyła swoje pośladki na kwotę 27 milionów dolarów? No cóż – na rowerze pewnie nie jeździ. Komik Rich Hall podpisał z ubezpieczycielem umowę, według której ten zobowiązuje się wypłacić mu milion funtów jeśli ten na stałe straci poczucie humoru. Tyle samo wyceniła w ubezpieczeniu swoje nogi modelka Heidi Klum (ściślej – lewą) a Keith Richards wycenił środkowy palec na półtora miliona funtów. Ludzie ubezpieczają więc naprawdę dziwne rzeczy, powstaje więc pytanie: czy można ubezpieczyć rower?
Odpowiedź: oczywiście że tak! Ubezpieczenie dla rowerzysty to nie tylko pomysłowa idea, ale przede wszystkim praktyczna rzeczywistość. Opowiemy dziś, dlaczego warto zainteresować się tym tematem u progu nowego sezonu.
Ubezpieczenie dla rowerzysty – lek na troski
Zupełnie oczywiste wydaje się nam ubezpieczenie samochodu i domu. To naturalne i wręcz oczywiste – z niezrozumiałych względów ubezpieczenie OC roweru jest już traktowane jako mała fanaberia. Zupełnie niesłusznie. Obecne ceny rowerów w niektórych wypadkach z łatwością pokonują ceny samochodów, ale nawet wydatek rzędu 4 czy 5 tysięcy złotych możemy ubezpieczyć. To od nas zależy jaką wartość ma dla nas nasz jednoślad i jak bardzo nie chcemy by w sposób niewłaściwy zmieniał właściciela. Poza tym jadąc na rowerze jesteśmy także narażeni na kontuzje, wypadki, uszkodzenia – oby oczywiście jak najrzadsze, ale lepiej nie przekonywać się na własnej skórze o prawdziwości przysłowia „być mądrym po szkodzie”.
Kolejne czynniki które powinny nas skłaniać na ubezpieczenie rowerzysty to fakt, że jesteśmy jako grupa jedną z najbardziej narażonych na wypadek, a jednocześnie jedną z mniej lubianych przez kierowców. Liczba wypadków z rowerzystami jest zastraszająca – prawie 1400 w 2020 roku, w wyniku których śmierć poniosło aż 111 osób. Jesteśmy ofiarami mitomanii i wyolbrzymiania naszej negatywnej obecności na drogach, co często ma opłakane skutki. Po drugie, kradzież roweru to dziś niemal błahostka. Wystarczy odrobina chęci, potem demontaż i ślad po jednośladzie się rozpływa, a wykrywalność jest porażająco niska. Wiemy, to czarny scenariusz i bardzo przykry, ale skoro nie możemy mu w jakiś drastyczny sposób zapobiegać, możemy niwelować jego skutki. Ubezpieczenie dla rowerzysty jest więc rozwiązaniem idealnym. Nie zwróci nam strat fizycznych czy mentalnych, ale pozwoli je łagodniej przejść.
Jak ubezpieczyć rower? OC rowerzysty.
Jeśli tylko spróbujemy nieco głębiej przeanalizować temat, okaże się że każdy z dużych ubezpieczycieli ma w swojej ofercie ubezpieczenie dla rowerzystów. Największy krajowy potentat, firma PZU oferuje takowe w pakiecie – za niewielką kwotę (około 70zł rocznie) polisa obejmie nasz jednoślad, jeśli wyrządzi on krzywdę innym, zarówno pieszym jak i kierowcom (typowe NNW tylko że rowerowe). Pakiet pozwala też na ubezpieczenie bagażu podczas podróży, co dla turystów jest wyjątkowo ważne. Rower musi być maksymalnie czteroletni, a jego wartość nie może być większa niż 20000zł.
Inni ubezpieczyciele, jak np. Aviva proponują podobne warunki – ale ich zastosowanie zadziała, gdy na pokładzie wieziemy certyfikowane zabezpieczenie typu U-lock. Ciekawsze opcje to na przykład assistance rowerowy – działający zupełnie tak samo jak samochodowy. Możemy otrzymać transport roweru po awarii, wehikuł zastępczy czy też zwrot pieniędzy za naprawę do określonej kwoty. Dla tych którzy podróżują za granicę – rzecz obowiązkowa.
OC rowerzysty to kolejna forma ubezpieczenia, za którą powinniśmy się rozejrzeć wśród ofert ubezpieczycieli – można o nią zapytać także podczas opłacania ubezpieczenia u agenta czy brokera. Ubezpieczenie dla rowerzysty nie uchroni nas przed fizycznymi problemami, ale poniesie koszty gdy ucierpimy podczas kolizji z innym rowerzystą, zarysujemy komuś auto (w mieście – nie problem!), czy potrącimy pieszego. Co prawda to ostatnie uznaje się za niemal codzienność, a jest kompletną bzdurą (zwłaszcza przy liczbie potrąceń spowodowanych przez samochody), ale po co nam nerwy? Wzywamy policję (to niemal konieczność), zostaje spisany protokół, a nasz ubezpieczyciel wypłaca świadczenie. Przy zawieraniu ubezpieczenia warto zapytać o to, czy wezwanie policji jest obowiązkowe, czy też może odbyć się wymiana oświadczeń tak jak w wypadku zwykłej stłuczki z udziałem samochodów.
Ubezpieczenie dla rowerzysty – spokój dla rozsądku
Nie możemy liczyć, że ominą nas zdarzenia losowe. Jak głosi klasyk mówiąc o pistoletach i zabezpieczeniach – lepiej mieć, a nie potrzebować niż potrzebować – a nie mieć. To samo odnosi się do naszych rowerów. W wielu przypadkach jesteśmy z nimi naprawdę mocno związani i utrata jednośladu boli tak samo jak samochodu (a nawet bardziej). Dlatego traktujmy potrzebę ubezpieczenia roweru i nas jako kierujących jako element obowiązkowy przed sezonem. Nie są to wielkie kwoty – zwykle mieścimy się w stu złotych rocznie, a pozwalają spokojniej spać i realizować swoją pasję bez przeszkód. Zachęcamy do zapoznania się z ofertami ubezpieczycieli i pytanie ich o ubezpieczenie dla rowerzysty.